Wywiad: „Obudziłem się w trzecim szpitalu…”

Wywiad: „Obudziłem się w trzecim szpitalu…”

Kolarstwo górskie to ciężki i niebezpieczny sport. Wiemy o tym wszyscy, ale czasem traktujemy tę kwestie pobłażliwie: przymykamy oko na małe niedociągnięcia, albo ryzykujemy i eksperymentujemy. Finał bywa taki, że los wystawia nas na ciężką próbę.

 

Zapraszamy na rozmowę z Mateuszem Ślęzakiem, który kilka tygodni temu, podczas wypadu na rower do Joy Ride Bike Park Kluszkowce, uległ poważnemu wypadkowi. Ten wywiad nie jest tanią formą zdobycia poklasku, ale sygnałem ostrzegającym – zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych riderów. W końcu jednym i drugim tak samo łatwo wyrządzić sobie krzywdę…

 

Joy Ride: Cześć Mateusz, jak tam samopoczucie?

Mateusz: Czuję się już świetnie. Dzięki pomocy znajomych sporo sobie przypomniałem. Zacząłem żyć na nowo.

Od twojego wypadku w Bike Parku Kluszkowce minęło już trochę czasu. Na początku nie było kolorowo, ale już wracasz do formy. Opowiesz nam, jak ta sytuacja wyglądała z twojej perspektywy?

Jeżeli chodzi o tę sytuację, to pamiętałem ostatnie akcje ze swojego miasta i nagle obudziłem się w szpitalu…i to dopiero w tym trzecim. Podczas pierwszych pobudek miałem na myśli, ze to zły sen. Dość często się budziłem, więc w końcu doszło do mnie, że leżę w szpitalu. Jak ktoś mi powiedział, że miałem poważny wypadek (złamałem ramę i rozwaliłem kask, gdzie doszło niestety do połamania nosa i pęknięcia czaszki, uszkodzenia mózgu i utraty pamięci) to nie wierzyłem w to.  Obudziłem się bez żadnej blizny. Później dowiedziałem się, że policja zabrała rower z miejsca wypadku jako dowód (bardzo mnie to wkurzyło).

Sama akcja ratunkowa też była ponoć dziwna: zostałem przetransportowany z miejsca wypadku helikopterem do Krakowa, gdzie miałem porządną operacje. Podobno się tam przebudziłem i wszyscy myśleli, że jest ok. Niestety. Myliłem imiona, mamę nazwałem Zdzichu, wyzywałem pielęgniarki, itd. -same złe rzeczy. Potem przetransportowano mnie do szpitala w mieście obok, z którego podobno uciekłem. Jak mnie znaleźli to znów przetransportowali do szpitala – tyle, że psychiatryka. To właśnie tam się obudziłem i doszedłem do siebie.

 

12242936_959379814156540_1632624953_o

 

Miałeś tylko fullface, czy pełny zestaw ochraniaczy?

To nie były zawody, tylko taki zwykły wypad teamem na wakacje, wiec miałem na sobie kask iXS Metis. Trochę jestem wkurzony, że doprowadził do pęknięcia czaszki, ale jak to większość mi mówi – to ten kask był bardzo dobry, że uratował przed śmiercią. Poza tym miałem tez ochraniacze na kolana i tyle.

A diagnoza jaką usłyszałeś po upadku?

Miałem mocno połamany nos. Doszło też do urazu płuc – na szczęście jakiegoś mało groźnego. W szpitalu urządzenie oddychało za mnie. No i najgorsze to pęknięcie czaszki. Mój tato mówił, że miałem odbitą siatkę kasku na czole. Ucierpiał też mój mózg.

 

11984550_959378050823383_1220649832_o

 

Jakie były twoje pierwsze myśli, kiedy ocknąłeś się w szpitalu?

Obudziłem się trzeciego dnia i pomyślałem, że to sen, a raczej koszmar.

Żałowałeś tego jednego, felernego skoku?

Po pierwszych opowiadaniach sytuacji myślałem, że to żart. Dbałem o rower i pęknięcia – nie było na ramie pod główką. Miałem ramę z 2009 roku i dałem tam stery zmieniające kąt główki o 2 stopnie. W standardowej wersji miała 170mm skoku i kąt główki 67 stopni. Jak założyłem amor 200mm do przodu, to kąt już miał 65 stopni. Stery zrobiły zjazdowe kąty, ale niestety chyba przyczyniły się też do wypadku…

Zawiniła pęknięta rama. To kolejny dowód na to, że nie można przymykać oka na małe defekty sprzętu. To właśnie one mszczą się najczęściej. Zapewne już nigdy nie powtórzysz takiej brawurowej akcji. Dlaczego jeździłeś na rowerze w takim stanie?

Rama była pęknięta w okolicach dampera. Od tego wypadku myślałem, że miałem pęknięcie pod główką. Jednak przypomniałem sobie i dowiedziałem, że NIE. Ja dbałem o ten rower bardzo, bo znam się na serwisie. Do pęknięcia doszło przez to, że na ramie FR zbudowałem rower DH.

 

12235355_959378417490013_1633986127_o

 

Twój przypadek może być nauczką i przestrogą dla innych. Szkoda tylko, że to musiało być dla Ciebie tak poważną lekcją…

Tak jak to mówiłem do chłopaków z naszej domowej miejscowy: „jak będziecie kleić backflipy na jakiś bardzo dużych hopach, to jak będzie gleba, to chrońcie przede wszystkim głowę”. Poza tym trzeba dbać o rower. Ja dbałem, ale popełniłem błąd koncepcyjny…

Planujesz jeszcze wrócić do jazdy?

Mam cholerną ochotę już powrócić i się ścigać, ale niestety policja nie zakończyła jeszcze sprawy i roweru nie oddała. I jeszcze jedno, bardzo ważne! Kupujcie ubezpieczenie sportowe na rower. Ja nie miałem i teraz przez to jest dość dużo wydatków. Mądry Polak po szkodzie…

Trzymamy kciuki, żebyś szybko wrócił do pełni sił i znów zaczął spełniać swoje marzenia. Trzymaj się!

Dzięki!

 

12242782_959378344156687_1456180868_o

 

 

Wykorzystane zdjęcia pochodzą od: Elizabeth Foto, Pieniny Info