Świat rowerowy to nie tylko wielkie eventy i masa nowego sprzętu. Patrząc prawdzie w oczy: fundament stanowicie właśnie Wy – rowerzyści, aktywiści – ludzie pełni energii, rozwijający swoje zainteresowania. Bez was nie byłoby tego wszystkiego, a to, co robimy my- nie miałoby takiego wydźwięku. Aby udowodnić Wam, jak bardzo doceniamy, to co robicie, chcemy zaprezentować Wam relację z bardzo spontanicznej imprezy, którą przygotował dla nas Filip aka Kasztan (lat 19).
„Zima, wiatr, śnieg, mróz… Tyle chyba wystarczy aby stwierdzić że większość riderów odłożyło rowery i zajmują się czymś innym. Lecz gdy przez okno zobaczymy pierwsze promienie słońca i temperaturę na „plusie” to zajawka rowerowa od razu daje o sobie znać, tak było też z nami.
Pewnego dnia kumpel, który nie mógł już wytrzymać bez roweru postanowił napisać na forum, czy jest ktoś chętny na wspólną jazdę. No i tak po krótkiej dyskusji ustaliliśmy spotkanie w niedziele 11 marca, w Bielsku-Białej na parkingu galerii.
Na wyznaczone miejsce przyjechaliśmy około godziny 9:30, większość ziomków jako że byli z innych miast, zdeklarowało się że będzie około 11, tak więc mimo pogody, tzn. zachmurzonego nieba, postanowiliśmy trochę się rozgrzać.
Jako że koledzy jeżdżą w trialu, szybko odwiedził nas pan ochroniarz i kazał zejść z rowerów. Nie mając innego wyjścia siedzieliśmy i czekaliśmy na resztę ekipy.
Na chwile przed jedenastą zaczęły się opady deszczu, a co z tym związane brak możliwości jazdy, lecz my nabuzowani postanowiliśmy przeczekać deszcz i pojeździć, bo po to tu przyjechaliśmy.
Gdy wszyscy się zjechali a deszcz przeszedł to postanowiliśmy wyruszyć w poszukiwaniu miejscówek. Na początku jak to trialowcy mają w zwyczaju odbyła się rozgrzewka, tym razem koło peronu PKP, a później już jazdy w przeróżnych miejscach.
Każdy chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony, także było na co patrzeć.
Podczas jazd w parku standardowo odwiedziła nas straż miejska z upomnieniem aby nie skakać po fontannie gdyż ludzie się skarżą. Tak więc przenieśliśmy się trochę w głąb parku i koledzy zaczęli zaliczać murki, schody, gapy i wszystko to co przychodziło im do głowy.
Jeździliśmy gdzieś do godziny 16 a później postanowiliśmy razem wyskoczyć coś zjeść i wracać do domu.
Gdy zjedliśmy (no i przy okazji pokazaliśmy się w pełnej kulturze w Kebabie 😀 ) każdy ruszył w swoją stronę i mimo pogody która na początku nam nie sprzyjała, zimna które było czuć to każdy miał uśmiech na twarzy. Jak to koledzy mówili „ taki wypad to super sprawa, można pojeździć z ziomkami i rozjeździć się przed zawodami”.
Jednym zdaniem, pierwsze spotkanie rowerowe w tym sezonie uznaję za bardzo udane i
gdyby nie pogoda to w ogóle był by już kosmos, no ale cóż początek sezonu to jeszcze nie wiosna :)”
]]>