Białka Tatrzańska otwiera się na rowerzystów – co bardzo pochwalamy. W końcu kultura rowerowa rozwija się z każdym sezonem, a ilość bikerów śmiało może zastąpić lukę po zimowych turystach. O tym co dzieje się na Kotelnicy i jak wyglądały prace nad nową miejscówką porozmawialiśmy z jej twórcą – Szymonem Taszem.
Joy Ride: Siema Szymon, opowiedz nam trochę o trasie w Białce – to nowa linia, czy wskrzesiliście z popiołów starą miejscówkę?
Szymon Tasz: Trasa w Białce to w 100% nowa linia. Do tej pory na Kotelnicy rządziły hulajnogi zjazdowe. Teraz do gry wchodzą rowery. Firma Rhsport i jej właściciel – pasjonat hulajnóg i innych sprzętów zjeżdzajacych Roman Haładyna – jest ważnym partnerem przy inicjatywie, która nosi nazwę Gravity Park Kotelnica Białczańska. Miedzy innymi dzięki jego zaangażowaniu powstaną tam następne trasy. Walczymy, aby to było jeszcze w tym roku.
Długo trwało, by trasa była w pełni gotowa do przyjęcia bikerów?
Właśnie mija rok, odkąd rozpocząłem pierwsze prace przy karczowaniu zarośli na Kotelnicy. Wcześniej kilka tygodni trwało planowanie, buszowanie po lasach w okolicy, dokumentacja, wizualizacja itd. Prace w zeszłym roku trwały praktycznie do listopada i wtedy trasa była już praktycznie przejezdna, natomiast w tym roku, od połowy maja, walczyłem z ostatnimi konstrukcjami, porządkami po zimie, siatkowaniem drewna (jest ponad 400m drewnianych konstrukcji) zabezpieczeniami i oznakowaniem. W ostatni weekend została postawiona brama z regulaminem i nazwą trasy, więc można powiedzieć, że to był nieoficjalny dzień otwarcia.
Na trasie nie brakuje hopek i drewnianych przeszkód i dropów – czy to sugestia, że trasa jest bardziej dla zaawansowanych riderów niż amatorów, którzy pracują nad podstawowymi umiejętnościami?
To prawda, że trasa zawiera sporą ilość przeszkód, ale pracując nad nimi zawsze moim celem było, aby były w zasięgu jak największej liczby riderów. Wiadomo, że dogodzenie wszystkim jest nierealne, ale skocznie w formie stolików są w miarę bezpieczne dla wszystkich. Jest kilka dropów na trasie, z których można niemalże zjechać, bądź zeskoczyć pół metra, albo jak ktoś potrafi i ma prędkość to może nawet i dwa metry. Więc są fajne do nauki dla tych wolniejszych . W środkowej części jest bateria kikerów – od malutkiego super bezpiecznego do większego z ośmiometrowym flatem. Jest też ponad 2m drop z gapem, ale ma bardzo przyjemny objazd. Wszystkie niebezpieczne przeszkody mają objazdy i oznaczenia [ ! ! ! ] Reasumując: ci zupełnie początkujący muszą się nastawić na sprowadzenie roweru w paru miejscach. Natomiast Ci, którzy cokolwiek jeżdżą, bez problemów sobie poradzą. A Ci najszybsi mogą fajnie polatać. Przede wszystkim chciałem, żeby było różnorodnie, niebanalnie i ciekawie. Mam nadzieję, że mi się udało.
A rower? Lepiej wybrać skoczna endurówkę, czy coś z większym skokiem? Dlaczego?
Co do najlepszego typu roweru na tę trasę, to po moich wielokrotnych testach dochodzę do wniosku, że chyba enduro. Jest na tyle płasko i gładko, że rower DH robi ociężałe wrażenie. Na trailowych i HT też może być bardzo przyjemnie.
To może na koniec jakaś podpowiedź dla ludzi z nizin – jak znaleźć tę trasę?
Trasa mieści się przy jedynym działającym w lecie wyciągu na Kotelnicy w Białce Tatrzańskiej. Nieopodal term Bania. 3-osobowy wyciąg nieśpiesznie wywozi na szczyt. 20m od górnej stacji znajdziemy dużą i wyraźną bramę startową z nazwą „KOŁSTER” – to tam!