Sony VAIO Joy Ride Open – Wisła – działo się!

A gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz- wtedy sięgamy do dobrych wspomnień. W zasadzie tylko takie pozostawiła w naszych głowach druga edycja ściganek edycji SONY VAIO JOY RIDE OPEN. W zeszły weekend odwiedziliśmy Wisłę – jedną z najlepszych, rodzimych miejscówek – po to, żeby pojeździć i złapać chwilę relaksu.

Wszystko zaczęło się już już w piątkowy wieczór. Wtedy to, pierwsi zawodnicy zaczęli przybywać do Wisły. Razem z nimi nadciągały wataszki znajomych- kibiców, którzy zabrali ze sobą dobry nastrój i wuwuzele, niezbędne do niedzielnego dopingowania. Nastroje były klawe, nawet pomimo tego, ze pogoda zaczepnie chlapała małym deszczykiem. Nie odebrało to jednak nikomu ochoty ani na sobotnie treningi, ani na piątkowe ognisko. Tak też się stało- całą edycję zaczeliśmy od spotkania przy ognisku.

foto.G.Bachórz

Sobota należała do książkowych klasyków z serii „przeddzień zawodów”. Niezdecydowanie matki natury dotyczące pogody sięgało zenitu. Deszcz, przejaśnienia, ołowiane chmury, ocieplenie – i tak w kółko macieju. Ale bez obaw- wszyscy dali radę. Psychikę mamy mocną, więc anomalie były tylko dodatkiem do udanego dnia- pełnego treningów i przybitych pod wyciągiem piątek.

                     Sobotni przejazd podczas treningów

Z czasem wszyscy zaczęli łapać dryg i ideę takiej, a nie innej linii trasy. Nawet Ci najwięksi sceptycy odkryli jej ogromne zalety. Płynna, z dużą ilością zakrętów i band – wymagała nie tylko odpowiedniego flow i techniki, ale też dobrej kondycji. Kiedy to już wszyscy zmęczeni i zadowoleni zjechali na dół- pewne było tylko jedno- czas na imprezę!

Wieczorne godziny zaczęły się w dobrych rytmach serwowanych z głośników, tuż przy wyciągu. Z chwili na chwilę przybywało więcej ludzi, a trzask płonącego drewna dawał komendę – nacinać kiełbasy! Spotkanie znajomków z odległych krańców Polski, wrażenia na temat trasy i pogadanki o prozie życia, toczyły się do późnych godzin nocnych. Jednak bez szantów na cały regulator. Raczej na pełnej grzeczności- bo przecież jutro się ścigamy!

Pozytywna i bardzo dobrze znana postać!

 

Kiedy wszyscy smacznie spali, matka natura spłatała standardowego psikusa- deszcz, który zmoczył w nocy trasę, a rano pomógł wszystkim szybko się rozbudzić. Ogarnięcie warunków i taktyczne konfigurowanie rowerów- tak wyglądał poranek. Wszystko po to, żeby pokazać na klasę. Większość z chłopaków wskoczyła w opony na błoto, bo było to niestety obligatoryjne. Z biegiem czasu i przejazdem kolejnych kół, trasa się osuszała. Doszło nawet do tego, że finałowe przejazdy można było mielić już na normalnych oponach. Dzięki temu, że warunki z chwili na chwilę się polepszały- a każdy z zawodników czuł się pewniej, odważniej podchodząc do trasy i każdej z przeszkód. Na hopie pękały syte whipy, a szczyt wallride’a był mocno pobrudzony oponami. Dzięki temu widowiskowość zawodów była niesamowita. Jak to wszystko się skończyło w kwestii oficjalnych wyników?

Chłopaki z kategori „ASY” na podium 

 

PEŁNE WYNIKI : http://www.sport-timing.pl/system/wyniki/64/wyniki_joy_2.pdf

 

Stary weteran -Wincent w akcji

 

Kończąc podsumowanie zeszłego weekendu w Wiśle można stwierdzić śmiało- było rewelacyjnie, z resztą jak zawsze. A wszystko dzięki Wam i waszej obecności. No bo to przecież atmosfera naszych zawodów, jest sumą charakterów i nastrojów, jakie ze sobą przywozicie. Dzięki raz jeszcze i do zobaczenia na kolejnej edycji SONY VAIO JOY-RIDE OPEN !

 

Jako bonusowy prezencik na sam koniec, serwujemy produkcję zacnego chłopaka, którego dobrze znacie- Kuby Gzeli. Oglądajcie i wspominajcie rewelacyjny weekend w Wiśle.

 

Wyniki generalki SONY VAIO JOY RIDE OPEN po dwóch edycjach:

http://www.sport-timing.pl/system/wyniki/64/klas_puch_sony.pdf