Zmiany, które stale dotykają mtb, przewróciły stary układ do góry nogami (albo kołami). Jednym się ta dynamika podoba, innym nie. Wielu z fanów ekstremalnej jazdy tęskni za czystym, naturalnym freeridem, który kilka sezonów temu został zepchnięty w cień. Okazuje się, że tegoroczna edycja kultowego Red Bull Rampage ma to naprawić i znów pokazać piękno jazdy w naturalnym terenie.
Ale o co w ogóle chodzi?
Pierwsza definicja freeride’u skupiała się na jeździe w trudnym, ale dzikim terenie. I to było piękne. Chwilę później przyszły zmiany, nowe odmiany rywalizacji, konieczność sprzedawania innego typu rowerów. W krótkim czasie okazało się, że freeriderzy, którzy dawniej dysponowali przede wszystkim zjazdowymi umiejętnościami muszą ustąpić miejsca zawodnikom dirtowym, którzy przesiedli się na „duże” rowery. Niby było bardziej widowiskowo, ale te fajerwerki szybko się znudziły…
Pamiętacie ostatnie edycje kultowej imprezy Red Bull Rampage? No właśnie, my też. I bynajmniej nie chodzi o jakieś wielkie zachwyty. Wręcz przeciwnie – te eventy pozostawiły sporo do życzenia i pewien niedosyt. Największe „hejty” poleciały w kierunku sposobu oceniania riderów. Kontrowersje wywołały wiele dyskusji, a te sprawiły, że organizator Ramage zadecydował, że edycja 2016 przyniesie spore zmiany, które powinny ponownie tchnąć w ten zacny event ducha starego freeride’u.
Co nowego w Rampage 2016?
- Nowa górka – po kilku latach męczenia jednego spotu impreza przeniesie się na drugi biegun doliny i górkę o 30 metrów wyższą od poprzedniej. Totalnie nowe miejsce, nowe opcje poprowadzenia linii i naturalne przeszkody.
- Koniec z prefabrykacją trasy – tylko naturalne przeszkody z minimalną ingerencją ekip tworzących linie poszczególnych riderów. Dzięki temu formuła ma przywrócić bardziej radykalny, oldschoolowy freeride.
- Tylko wybrane grono – koniec z kwalifikacjami i dziwnymi metodami selekcji. W 2016 roku na Rampage pojawi się 21 zawodników, w tym 12 najlepszych z zeszłorocznej edycji: Kurt Sorge, Andreu Lacondeguy, Graham Agassiz, Brandon Semenuk, Thomas Genon, Cam Zink, Darren Berrecloth, Brendan Fairclough, Sam Reynolds, Rémy Métailler, Kyle Strait i Pierre Edouard Ferry.
- Sędziowie znający temat – w 2016 roku grono jury będzie składać się jedynie z zawodników, którzy w swojej karierze uczestniczyli w Red Bull Rampage i znają temat. Dla osób, które walczyły z piaskami Utah łatwiej będzie wyłapać różnice pomiędzy liniami i ich trudnością.
- Większe nagrody – w sumie ponad 150 tysięcy dolarów, więc jest o co walczyć…
- Większe budżety – ekipy digerów, które przyjeżdżają z zaproszonymi zawodnikami, będą w tym roku dysponować większym budżetem na wszystkie działania. Ponoć będzie to bazowe 4 tysiące dolarów. Fajnie, bo dzięki temu ekipa skupi się na budowaniu i kreatywności, nie musząc ograniczać pomysłów i nerwowo liczyć się z czasem.
To co? Czekamy?
Wszystko wygląda ciekawie. Mamy więc nadzieję, że tegoroczny Red Bull Rampage uratuje upadającego giganta i podniesie go z kolan. To byłoby całkiem fajne – nie tylko dla kibiców i zawodników, ale całej branży. Ale czy faktycznie uda się wdrożyć wszystkie obietnice dotyczące zmian? O tym przekonamy się już w połowie października, bo właśnie wtedy ruszy tegoroczna odsłona Red Bull Rampage.