Nowa Meta SX z piekła rodem

Nowa Meta SX z piekła rodem

Mogłoby się wydawać, że tendencje w świecie rowerowej mody są już na tyle przewidywalne, że z rocznym wyprzedzeniem znamy kolory, które będą królować w przyszłym sezonie. Jeśli tak uważacie, to Pan Max Commencal da wam pstryczka w nos.

Ale że jak?

No popatrz, przez ostatnie sezony w świecie ekstremalnego mtb rządziło przeświadczenie, że najfajniejszy, najszybszy, najbardziej fancy i elo jest czarny rower. Czarny, najlepiej bez żadnego innego koloru i naklejki. Ot taki prototyp zwędzony z garażu Lorda Vadera. Dobra, ale ile można się jarać tym samym? Pora na coś nowego! Pewnie tak jak i my zaczęliście już snuć przypuszczenia na temat trendów, które będą brylować w kolekcjach 2017/18. Jaskrawe? Pastelowe? Krzykliwe czy stonowane? Ciężko powiedzieć – ale pewne jest jedno, na pewno nie czarne.

(i teraz zza rogu wychyla się głowa Maxa Commencala, który mówi: NIEPRAWDA!)

Dowodem może być najnowsza kreacja znanego modelu Meta SX, czyli endurówki, która aspiruje do miana roweru fr – owszem lżejszego, ale nadal gotowego na niezłe hopki i zjazdowe trasy. W trakcie ostatnich sezonów wspomniana wersja SX raczej nie powalała kolorystyką. Wręcz odrzucała. No bo kontrowersyjne malowanie za pomocą połączenia czerni i krzykliwego różu może spodobać się 2/10 osób – z czego jedna jest daltonistą (przy dobrych wiatrach).

2

Za to nowa Meta SX, hmmm – palce lizać. Jest klasyczna czerń, którą finezyjnie połączono ze srebrnymi elementami wykończenia. Całość wygląda tak, jak rower o którym marzyliśmy od dwóch/ trzech lat. No co, doczekaliśmy się!

3

Nie będziemy rozpisywać się na temat specyfikacji tego roweru. Możecie ją ogarnąć na stronie producenta, albo kuknąć wyżej. Warto jednak napomknąć, że wersja na zawieszeniu Rock Shox’a i konkretnych komponentach kosztuje 2199 euro. Całkiem nieźle… A poniżej serwujemy film, który przybliży wam kilka nowinek z rodziny egzotycznej marki z Andory.

No chyba, że nie lubicie już czarnych rowerów? 😉