KILLJOY- zdumiewająca historia Mike Aitkena

Niestety historie rowerowe, to nie tylko lukrowane pączki i słodka oranżada. To ból, kontuzje, strach i konieczność rezygnowania z tego, co najbardziej kochamy- z jazdy. Wielu z nas przeszło przez takie bagno. Inni znają je tylko z opowieści znajomych riderów. Nie mniej jednak historia, która dzisiaj prezentujemy pokazuje, że dramatyczne wypadki nie są końcem wszystkiego. Mike Aitken, to niezwykle utalentowany zawodnik BMX ze Stanów Zjednoczonych. W trakcie swojej zdumiewającej kariery miał okazję startować w największych imprezach tego typu. Bajka skończyła się jesienią 2008 roku, kiedy Mike uległ strasznemu wypadkowi. Podczas latania dritów przekręcił ogromną 360-kę i z pełnym impetem uderzył głową w twarde podłoże. Natychmiastowa pomoc i transport do szpitala sprawiły, że Mike przeżył. Jednak obrażenia były bardzo skomplikowane: pękła mu czaszka, szczęka złamała się w dwóch miejscach, uszkodził sobie nerw wzrokowy lewego oka i bardzo mocno krwawił do mózgu. W takie sytuacji groził mu całkowity paraliż. Po trwającej trzy tygodnie śpiączce, Mike ocknął się. Nie potrafił połykać, mówić, oddychać i stracił władzę w całej prawej stronie. Dodatkowo sprawę utrudniało prawo, które dla zawodów typu „freestyle bmx rider” nie przewidywało żadnego pakietu ubezpieczeniowego. W tej sytuacji zaangażowanie środowiska i całej rowerowej subkultury przerosło najśmielsze przypuszczenia. Zbiórka funduszy pozwoliła podjąć leczenie i rehabilitację. I chociaż początki były niezwykle ciężkie, to po 6. miesiącach Mike opuścił szpital- o własnych nogach. A co było dalej? Zobaczcie sami… ]]>