Już wkrótce, bo w dniach 13-15 maja, w Kluszkowcach odbędzie się kolejny Joy Ride BIKE Festival. W sieci tylko ochy i achy. Trzeba jednak złapać dystans i racjonalnie spojrzeć na sprawę. Oto pięć powodów, które zdecydowanie odstraszą was od przyjazdu na Górę Wdżar.
„Przepraszam, a co to tak w ogóle ten Joy Ride BIKE Fest w Kluszkowcach?”
1. Strome góry
Człowieku, jechać w góry, wspinać się na szczyt, pocić, brudzić i męczyć – i to ma być odpoczynek. No daj Pan spokój, przecież wiadomo, że nie o to w tym chodzi. A jak już nawet postanowisz zaszaleć i wejść na szczyt Góry Wdżar, to jedyne, co zdołasz ujrzeć to panorama Tatr. I po co to wszystko?
2. Targi rowerowe na parkingu
Wiadomo, że do Kluszek jest kawał drogi, a wygodny człowiek dojedzie tam tylko i wyłącznie samochodem. No bo nie powiesz, że chcesz jechać pociągiem, albo lepiej… PKS-em?! Furką jest szybciej i wygodniej. Tylko kurde, na parkingu pod główną stacją wyciągu mają być targi rowerowe. Ponoć 50, czy nawet 60 stoisk. Do tego setki nowych rowerów i sprzętu. I jeszcze te testówki z najnowszych kolekcji… Przecież tam będą tłumy. I teraz pomyśl – gdzie postawisz swojego wypucowanego kombika? No przecież nie na parkingu obok targów. To jakiś żart!
3. Dużo ludzi, bardzo dużo ludzi
Jeśli byłeś już na Joy Ride BIKE Feście, to wiesz, że ilość uczestników jest oszałamiająca. Co więcej – każdy z nich zabiera znajomych, swoje drugie połówki, a nawet psiaki. Na miejscu jest tłum, wszędzie kolejki, normalnie się nie da usiąść na ławeczce pod knajpą. Jak tu odpocząć, jak… się załatwić!
4. (Za)Głośna rywalizacja
Gdyby tych targów rowerowych było mało… organizator zadbał o to, by w ofercie festiwalu było sporo różnych zawodów. Jakieś downhille, enduro, i niby jakieś sprinty. Nie można tak wsiąść na ten swój drogi rower i gdzieś pojechać hen daleko, a normalnych ludzi zostawić w spokoju? Poza tym te ludzie co się wydzierają przy trasach. Przecież nawet wiadomości z przenośnego radyjka się nie da posłuchać…
5. Więcej riderów mama nie miała?
Jeśli jesteś ten wariat, co jeździ rowerem po górach, to wiesz, że liczy się przestrzeń i możliwość królowania na ścieżce. A na festiwalu? Daj spokój. Sami znajomi, każdy chce jechać w pociągu. Niektórzy to nawet jadą i coś krzyczą jak zrobią whipa. Po co to komu? Jak sobie tak lubią krzyczeć, to niech idą na mecz Wisły Kraków i tam się wydzierają.
No i co dalej?
Sami widzicie, Joy Ride BIKE Fest Kluszkowce to zło. Jeśli nie lubicie ostrej jazdy, festiwalowego klimatu, głośnej muzyki, widowiskowej rywalizacji na rowerach, wieczornych imprez i „rowerowych poranków” to zostańcie lepiej w domu. Ciepłe kapcie, herbata, czipsy, 2 sezonu ulubionego serialu. No i wasz nowiutki rower się nie porysuje!
Zresztą zobaczcie jakie to beznadziejne…